Prószyński i S-ka, Warszawa 2009
źródło obrazka Discworld.pl
Akcja w całości dzieje się w metropolii, i cały świat kręci się wokół Moista. Moist natomiast kręci się wokół Prezesa Banku Ankh Morpork i pieniędzy. W przerwach między nocnymi wspinaczkami po budynkach, Ekstremalnym Kichaniem, włamywaniem się do miejsc, do których posiada własne klucze i spotkaniach z Patrycjuszem. Poznajemy również uroczych Pucci (włoskie "aniołek") i Cosmo Lavishów (ang "hojny" lub "obfity"), potomków poprzedniego właściciela Banku, głównego kasjera pana Benta, a także ukrytych pod piwnicznym cudzołożeniem Huberta, Chlupera i Igora. W takim towarzystwie Moist robi pieniądze. Cienkie.
Książka jest interesującym studium postaci, psychologii tłumu i świetnym przykładem żonglowania słowami - Moist często konstruuje swoje wypowiedzi w ten sposób, aby mówiąc prawdę (zupełnie niezgodną z oczekiwaniami odbiorcy), przekonać go, że się z nim równocześnie zgodził. Prawnicy powinni brać lekcje u Pratchetta! W książce jest również wiele scen z Patrycjuszem, co z jednej strony jest jej wielkim atutem, ale z drugiej zaczyna go odzierać z tej nierzeczywistości, nimbu bycia "ponad". Podobają mi się rozgrywki słowne pomiędzy nimi dwoma, analizy Vetinariego i jego sposób myślenia, przewidywania kolejnego kroku i znajomość psychiki ludzi. Książkę czyta się bardzo dobrze, lekko, choć ostrzegam - po przeczytaniu może boleć brzuch i mięśnie twarzy!
Kilka cytatów:
"- Trochę nas poniosło - tłumaczył Moist - myśleliśmy nieco zbyt kreatywnie. Ułatwiliśmy mangustom mnożenie sie w skrzynkach na listy, żeby wyeliminowac węże...
Vetinari milczał.
- Ekhm... które, przyznaję, sami wprowadziliśmy do skrzynek na listy, żeby zredukować liczbę ropuch...
Vetinari sie powtórzył.
- Ekhm... które, to fakt, nasz personel wkładał do skrzynek na listy, żeby odstraszyć ślimaki...
Vetinari pozostał bezgłośny.
- Ekhm... te zaś, co muszę uczciwie zaznaczyć, dostały sie do skrzynek z własnej inicjatywy, aby pożywić się klejem na znaczkach - dokończył Moist świadom, że zaczyna bełkotać.
- No cóż, przynajmniej zaoszczędziły wam pracy z umieszczaniem ich tam własnoręcznie - stwierdził z satysfakcją Patrycjusz." s 18
" Vetinari - Czeka pana, panie Lipwig, życie pełne spokojnego zadowolenia, społecznego szacunku i oczywiście, kiedy czas się dopełni, emerytura. Że nie wspomnę o dumnym, złoconym łańcuchu.
Moist skrzywił się boleśnie.
- A jeśli nie zrobię tego, czego pan żąda?
- Hmmm? Och, źle mnie pan zrozumiał, panie Lipwig. To właśnie pana czeka, jeśli odrzuci pan moja propozycję. Jeśli pan ją przyjmie, tylko spryt zdoła pana ocalić przed potężnymi i niebezpiecznymi wrogami, a każdy dzień przyniesie nowe wyzwania. Ktoś może nawet próbować pana zabić. " s 27
" Drumknott -(...) mam jednak wrażenie, że uczciwość bierze w nim górę.
Vetinari znieruchomiał z nogą opartą o stopień.
- Rzeczywiście. Ale czerpię pociechę z faktu, że po raz kolejny ukradł ci ołówek.
- A jednak nie, sir, ponieważ bardzo uważałem, żeby schować go do kieszeni - triumfalnie oświadczył Drumknott.
- Tak.- przyznał z zadowoleniem Vetinari, zapadając się w trzeszczącą skórę, gdy tymczasem Drumknott zaczął desperacko poklepywać się po kieszeniach. - Wiem. " s 73
Ogólna ocena - 9/10
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz