wtorek, 21 września 2010

Świat Dysku - Terry Pratchett

Terry Pratchett, Świat finansjery
Prószyński i S-ka, Warszawa 2009
źródło obrazka Discworld.pl

Akcja książki dzieje się w Ankh Morpork, które znamy już prawie jak własne miasto, rozpoznając na ulicach przechodniów. Tym razem jednak bohaterem jest nowa postać (no, prawie nowa, bo to już druga książka o Moiście von Lipwigu) - złoty chłopiec, zarządca Urzędu Pocztowego, kandydat na przewodniczącego Gildii Kupców, ulubieniec bogów. W poprzednim tomie udało mu się doprowadzić do porządku Urząd Pocztowy - stary działał nawet gorzej niż polska poczta za komuny - do tego stopnia, że mieszkańcy Ankh-Morpork ustawiają zegarki według przyjazdu Quirmskiego Wahadłowca. Idealna osoba, aby powierzyć mu funkcjonowanie Królewskiej mennicy i miejsce w zarządzie Banku Ankh Morpork, jak sądzi Lord Vetinari. Są tylko dwie drobne przeszkody. Po pierwsze, ze skarbca banku ulotniło się 10 ton złota, będącego bankowym zabezpieczeniem. Po drugie, Moist jest złodziejem i oszustem, to znaczy, przepraszam, był. Po latach pomysłowych, oryginalnych i ściśle bezkrwawych przestępstw urwał się ze stryczka (dosłownie) i "zrzucił cętki" aby stać się Moistem von Lipwigiem.

Akcja w całości dzieje się w metropolii, i cały świat kręci się wokół Moista. Moist natomiast kręci się wokół Prezesa Banku Ankh Morpork i pieniędzy. W przerwach między nocnymi wspinaczkami po budynkach, Ekstremalnym Kichaniem, włamywaniem się do miejsc, do których posiada własne klucze i spotkaniach z Patrycjuszem. Poznajemy również uroczych Pucci (włoskie "aniołek") i Cosmo Lavishów (ang "hojny" lub "obfity"), potomków poprzedniego właściciela Banku, głównego kasjera pana Benta, a także ukrytych pod piwnicznym cudzołożeniem Huberta, Chlupera i Igora. W takim towarzystwie Moist robi pieniądze. Cienkie.

Książka jest interesującym studium postaci, psychologii tłumu i świetnym przykładem żonglowania słowami - Moist często konstruuje swoje wypowiedzi w ten sposób, aby mówiąc prawdę (zupełnie niezgodną z oczekiwaniami odbiorcy), przekonać go, że się z nim równocześnie zgodził. Prawnicy powinni brać lekcje u Pratchetta! W książce jest również wiele scen z Patrycjuszem, co z jednej strony jest jej wielkim atutem, ale z drugiej zaczyna go odzierać z tej nierzeczywistości, nimbu bycia "ponad". Podobają mi się rozgrywki słowne pomiędzy nimi dwoma, analizy Vetinariego i jego sposób myślenia, przewidywania kolejnego kroku i znajomość psychiki ludzi. Książkę czyta się bardzo dobrze, lekko, choć ostrzegam - po przeczytaniu może boleć brzuch i mięśnie twarzy!


Kilka cytatów:
"- Trochę nas poniosło - tłumaczył Moist - myśleliśmy nieco zbyt kreatywnie. Ułatwiliśmy mangustom mnożenie sie w skrzynkach na listy, żeby wyeliminowac węże...
Vetinari milczał.
- Ekhm... które, przyznaję, sami wprowadziliśmy do skrzynek na listy, żeby zredukować liczbę ropuch...
Vetinari sie powtórzył.
- Ekhm... które, to fakt, nasz personel wkładał do skrzynek na listy, żeby odstraszyć ślimaki...
Vetinari pozostał bezgłośny.
- Ekhm... te zaś, co muszę uczciwie zaznaczyć, dostały sie do skrzynek z własnej inicjatywy, aby pożywić się klejem na znaczkach - dokończył Moist świadom, że zaczyna bełkotać.
- No cóż, przynajmniej zaoszczędziły wam pracy z umieszczaniem ich tam własnoręcznie - stwierdził z satysfakcją Patrycjusz." s 18

" Vetinari - Czeka pana, panie Lipwig, życie pełne spokojnego zadowolenia, społecznego szacunku i oczywiście, kiedy czas się dopełni, emerytura. Że nie wspomnę o dumnym, złoconym łańcuchu.
Moist skrzywił się boleśnie.
 - A jeśli nie zrobię tego, czego pan żąda?
 - Hmmm? Och, źle mnie pan zrozumiał, panie Lipwig. To właśnie pana czeka, jeśli odrzuci pan moja propozycję. Jeśli pan ją przyjmie, tylko spryt zdoła pana ocalić przed potężnymi i niebezpiecznymi wrogami, a każdy dzień przyniesie nowe wyzwania. Ktoś może nawet próbować pana zabić. " s 27

" Drumknott -(...) mam jednak wrażenie, że uczciwość bierze w nim górę.
Vetinari znieruchomiał z nogą opartą o stopień.
- Rzeczywiście. Ale czerpię pociechę z faktu, że po raz kolejny ukradł ci ołówek.
- A jednak nie, sir, ponieważ bardzo uważałem, żeby schować go do kieszeni - triumfalnie oświadczył Drumknott.
- Tak.-  przyznał z zadowoleniem Vetinari, zapadając się w trzeszczącą skórę, gdy tymczasem Drumknott zaczął desperacko poklepywać się po kieszeniach. - Wiem. " s 73

Ogólna ocena - 9/10


.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz