piątek, 12 kwietnia 2013

Karmazynowa Brygida

Andre jak jeden z bezpańskich kundli szwendał się między mężczyznami wbijającymi ostatnie kołki i czopy wielkiej drewnianej konstrukcji, zbierając w kieszeniach poprzecieranych portek odłamki kamieni. Miał wielką ochotę użyć swojej procy i wystrzelić jeden w stronę mistrza Frederica za to, że przegonił go przed pierwszą próbą strzału nowej machiny, ale za bardzo się go bał i zamiast tego celował w wałęsające się dokoła psy. Zresztą ze swojego miejsca na skałach tez miał dobry widok na całą dolinę Gironne. Łąka po drugiej stronie rzeki usiana była odłamkami kamieni, ale stóg siana który miał być celem Lazurowej Klotyldy pozostawał nietknięty. Chłopiec zachichotał cicho. Zapewne to, oraz wyrastająca tuż po jego lewej stronie druga, konkurencyjna konstrukcja przyczyniały się do jeszcze gorszego niż zwykle humoru cechmistrza. Zbliżała się nona, i wokół nowej machiny trwały gorączkowe przygotowania do próbnych strzałów. Wkrótce na murach miasta pojawić się mieli rajcy aby obejrzeć pierwsze, próbne strzały Karmazynowej Brigidy, jak nazywano potocznie nową katapultę. Gaspard, podstarszy cechu zbrojmistrzów ponaglał swoich podwładnych ładujących procę kamiennymi fragmentami starych ruin. Potężne ramię jęknęło pod obiążeniem i wśród trzasków drewna i skrzypienia lin rozległ się jękliwy wizg, gdy proca wyrzuciła w powietrze ogromny głaz. Śledząc tor jego lotu Andre dostrzegł pikującego ku nim jastrzębia. Nim kamień spadł na łąkę, siłą rozrzuconej ziemi rozrzucając stóg, jastrząb powiększył się do rozmiarów orła, a następnie największego ptaka jakiego chłopiec w życiu widział. Z rozdziawionymi ustami  patrzył, jak ciemny punkt nabiera kształtów skrzydlatego konia, o wiele większego niż bojowy rumak, ale z ptasią głową. Widać też było jeźdźca dosiadającego bestii, błękitny płaszcz powiewał za nim jak chorągiew. Dziwny stwór zatoczył koło nad miastem, jego cień padający na ziemię spowodował, że coraz więcej osób podnosiło głowy i pokazywało go sobie palcami. Andre usłyszał okrzyki straży na murach i powtarzane z ust do ust słowo "król". W stronę miasta leciało jeszcze kilka skrzydlatych koni. Hipogryf po raz ostatni zatoczył koło nad miastem, jakby czekał na swoją świtę, a gdy do niego dołączyły odleciał w stronę warowni.

***********
Wreszcie jako-takie zdjęcia drugiego trebucheta, ochrzczonego przez lud Karmazynową Brygidą. Drewno wyszło sporo jaśniejsze i bardziej jaskrawe niż w "Lazurowej Klotyldzie" (a co :P ), malowanie w częściach pozwoliło też na łatwiejsze i bardziej szczegółowe pomalowanie ołtarzyków w podporach. Jestem dość zadowolona z metalików, które zgodnie z poradami na forum washowałam dość mocno na samym początku i rozjaśniałam znacznie słabiej niż zwykle - ale za to z użyciem różnych kolorów metalicznych farbek. Podoba mi się też "płócienna" proca, natomiast tarczki wyglądają jakby były potraktowane tylko jedną warstwą na krawędziach :(




Mistrz Gaspard oraz jego bracia cechowi:



A tak prezentują się obydwie, wraz z "łączką usianą odłamkami kamieni". Dzięki Bananku :)





4 komentarze:

  1. Nie spodziewałem się, że można tak ślicznie templatkę odpicować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, dzieki :) Może teraz będzie lepiej trafiać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się elementy drewniane. Napisz jak je malowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Nazwy farb ze starej palety jeszcze - całość Bestial brown, wash Brown Ink mocny, poprawki BB, grube kreski Snakebite Leather, cienkie kreseczki Bubonic Brown.

    OdpowiedzUsuń