sobota, 1 maja 2010

Starcie Tytanów

 Obraz pochodzi ze strony Filmweb

Starcie Tytanów, reżyseria Louis Leterrier scenariusz Travis Beacham.

Jakoś tak ostatnio mam szczęście do filmów z Samem Worthingtonem :)  Zastanawiam się, czy on w ogóle daje się ucharakteryzować na planie - cała banda Greków biega z dredami a on ciągle ostrzyżony na GI Joe.  Ale Russel Crowe w "Gladiatorze" i tak miał lepsze nogi :P

Cóż, kolejny film typowo hollywoodzki, nacisk na szybkość akcji i efekty specjalne. Niestety (albo i nie) oglądałam film w wersji 2D, ale nie wiem czy zrobiło by to na mnie aż tak duże wrażenie jakiego oczekują producenci. Generalnie efekty jako takie nie przytłaczały filmu, były ważnym elementem fabuły a nie czystą popisówką speców od grafiki komputerowej. Jak powiedziała Pani Bileterka w kinie "efektów specjalnych to tam za bardzo nie ma, no w sumie są te potwory ale poza tym to niewiele". A potwory rewelacyjne! Nawet mechanika poruszania się nóg skorpiona podczas schodzenia z góry bardzo realistyczna, a już sceny z poruszającą się Meduzą zapierały dech w piersiach.

Fabuła czerpie z mitologii Greckiej tylko bardzo wybiórczo, znaczy się główny bohater jest synem Zeusa, wychowuje go rybak, zabija Meduzę i przy jej użyciu pokonuje morskiego potwora próbującego pożreć Andromedę. Cała reszta, włącznie z pomniejszymi opowieściami przy ognisku jest przeinaczona na potrzeby scenariusza. Główny bohater, półbóg, któremu do tej pory cuda się nie przydarzały, odrzuca dary swojego ojca i wyrusza by spróbować uratować świat przed spiskiem Hadesa. Zeus się oczywiście wtrąca, tak jak i cała plejada innych bogów i półbogów. Nie podobało mi się jedynie samo zakończenie, ten film nie uzasadnia happy endu.

Ogólnie tematyka filmu nie wnosi nic nowatorskiego, o ludziach negujących zależność od istot wyższych powiedziano już chyba wszystko, więc słuchamy wiązki standardowych banałów i utartych frazesów. Udekorowane obrazkami z podróży drużyny odważnych, aczkolwiek niezbyt dobranych, awanturników nie odwracają zbytnio uwagi ani nie rażą, komponują się z obrazami ludzi oddających za siebie życie w walce z wielu różnych powodów i wcale nie wszystkich szlachetnych. Postacie w większości są realistyczne, choć bez głębi charakteru, jednoplanowe, działające na zasadzie bodziec-reakcja, bez głębszych przemyśleń. Ale też nie są przedstawiani jako myśliciele i nie zatruwają innym życia przydługimi przemowami, lecz zwykli ludzie w niezwykłej sytuacji.

Podsumowując - film mi się podobał, choć nie należy do gatunku pamiętnych obrazów do których wraca się po latach. Dobre, lekkie kino akcji. Polecam,  7/10

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz