czwartek, 15 lipca 2010

Body Art

Przeglądając katalogi ze zdjęciami w celu uzupełnienia błędów na blogu, znalazłam niepublikowane zdjęcia z imprez na których zajmowałam się malowaniem twarzy dzieciom. Jedna u mnie w szkole w czasie "Pikniku Rodzinnego" - i jeszcze raz wielkie podziękowania dla dziewczyn które mi "pomagały" - Agi, Pat i Olki. Tak byłam zaaferowana sprawami organizacyjnymi, że moje prace można policzyć na palcach, a kolejka zajmowała cały korytarz!

Aga, Ola i Patrycja




Ja i mój cierpliwy model


I jeszcze kilka naszych ofiar:



.

środa, 14 lipca 2010

Zaginione posty

Cóż... dokładniejsze przyjrzenie się historii bloga ujawniło bezmiar zniszczeń. Pozrywane linki, puste posty, błędne zdjęcia.... Postaram się je stopniowo odzyskać/uzupełnić. Tutaj będę wpisywać uzupełnione wpisy i poprawione błędy. Jeżeli jeszcze coś zauważycie, dajcie znać.
Burza Piaskowa - uzupełnione
Ktokolwiek widział - uzupełnione
Pochwal się - cześciowo uzupełnione
Clifford .D.Simak, Rezerwat goblinów - ............
C.J.Cherryh, Ogień z Nieba - .................
 Dr Who - zdjęcia poprawione
Całun z Oviedo -zdjęcia poprawione
Strach ma wiele twarzy - poprawione
Terenokreacje -poprawione
Udało mi się uruchomić komentarze w końcu, ale amba opanowała kompa na dobre. Na szczęście projekt do oddania już prawie gotowy, więc komp wkrótce powędruje do naprawy.
I nowy skin, mam nadzieję, że się podoba. Osobiście wolę, gdy kolumna tekstu jest szersza, ale nie kosztem komentarzy!

wtorek, 13 lipca 2010

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

Poszukiwany
niebieski Piesek,
długość około 25 cm
czarno-brązowe oczy
brat-bliźniak tego oto zwierza:


W miarę możliwości nieco mniej zmaltretowany.


Piszę serio. Niby zwykła zabawka, a i w samotności przytuli, i od kosmitów obroni, i potwory odstraszy, i w smutku pocieszy, i zupę mleczną zjeść pomoże. Rzadko ulegam fanaberiom Juniora, ale bez Pieska ani rusz. Piesek ma lat ponad 4 i jest weteranem. Przeżył żłobek, przedszkole, ząbkowanie, spał w namiocie rycerskim, jeździł konno i koleją, był chłodzony w lodówce i ogrzewany przy ognisku, jadł z Juniorem z jednej miski... Dzisiaj spędziłam półtorej godziny w wannie reanimując zwierza, ale obawiam się, że kolejnej takiej akcji nie przetrwa... Dlatego apeluję - jeśli widziałeś Pieska w okolicy, jesteś jego posiadaczem lub znasz kogoś takiego, i nie będziesz za nim tęsknić za bardzo - odkupię, wymienię na inne zabawki, wypożyczę, ukradnę... RATUJCIE!!!

Wyślij tę wiadomość do 5 innych osób, a może ktoś znajdzie Pieska.
Wyślij tę wiadomość do 10 innych osób - - spraw radość małemu dziecku, a nuż zdarzy się CUD.
Jeżeli nie wyślesz tej wiadomości,  nic się nie stanie... albo potwory w nocy zjedzą bezbronnego Juniora



Miała być dzisiaj recenzja, ale...
a) nie mam czasu bo projekt, który miałam zrobić do końca czerwca okazał się bardziej absorbujący, niż myślałam (jak zawsze)
b) okazało się, że na blogu są błędy - dzięki Foo - i trzeba je poprawić. Niestety nadal nie wiem, dlaczego nie działa opcja dodawania komentarzy. Zdjęcia zresztą też nie działają.
c) prałam Pieska


.

niedziela, 11 lipca 2010

Pochwal się swoim kątem do pracy

o chwilę przez odwiedzane przeze mnie strony i blogi przewija się motyw pokazywania swoich pulpitów malarsko/modelarskich, pokoi do szycia i innych kącików pracy. Ponieważ kończenie projektu - interaktywny kurs na platformie edukacyjnej Moodle - oddać na wczoraj oczywiście, wysysa za mnie wszelką inicjatywę i chęć pisania czegokolwiek, postanowiłam pochwalić się kilkoma zdjęciami moich "stanowisk pracy". Tak, w liczbie mnogiej!
Biurko komputerowe w bibliotece - nawet ostatnio posprzątane!


"Pracownia" - właściwie miała to być jadalnia, ale ponieważ i tak używana bywa wyłącznie od wielkiego święta, zamieszkały w niej figurki i maszyna do szycia:


Modelarnia - pomieszczenie to zazwyczaj pełni funkcje pralni, ale w zimie jest tu zbyt zimno i wilgotno na suszenie, zaś w lecie suszarka i tak wędruje na balkon!
(chwilowo zdjęć brak z powodów technicznych)

No i na końcu - KANCIAPA, osławione pomieszczenie w Klubie przerobione aktualnie na magazyn wszelkiego rodzaju akcesoriów "bo się kiedyś przyda" i warsztat modelarski.

sobota, 10 lipca 2010

James Rollins - Burza piaskowa

James Rollins, Burza Piaskowa
Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2008
Obraz pochodzi ze strony Merlina

Będzie chyba trochę chaotycznie, bo to już druga wersja recenzji - pierwszą amba wcięła... Ostatnio mi się ta amba na kompie rozszalała niestety.

Największa moją bolączką jest czytanie recenzji książki wydrukowanej na okładce. Oczywiście, ciężko bez jakiegoś omówienia zdecydować się na zakup, niemniej jednak recenzje owe dzielę na kilka kategorii:
  • dobre - oczywiście występujące najrzadziej
  • nic nie mówiące/wychwalające autora
  • pisane przez bałwana, który książkę co najwyżej pobieżnie kartkował
  • streszczenia fabuły krok po kroku
Te ostatnie mam wrażenie najczęściej dotyczą kryminałów i książek o zagadkach. I to streszczenia w stylu omówień lektury przed maturą, wyjaśniające wszelkie zwroty akcji i omawiające motywację bohaterów.

Pomimo tego spoila, zdziwiłam się nieco, gdy okazało się, że to już druga powieść tego autora, którą mam w rękach. Grubaśne tomisko wygląda nieco onieśmielająco, ale akcja rozpoczyna się z grubej rury:
"Harry Masterson miał umrzeć za trzynaście minut. Gdyby o tym wiedział, wypaliłby ostatniego papierosa do samego filtra."
Papierosa nie wypalił, za to zachęta wypaliła, i owszem. Po takim wstępie suspens trwa przez 6 stron, powoli zagęszcza się atmosfera, aż do dania głównego - superwybuchu w British Muzeum. Ciekawostka - załączone są mapy tegoż, co mnie uradowało bo się tam wybieram :). Oczywiście wybuch o wielkiej sile w takiej instytucji przyciąga uwagę całego świata, zarówno detektywów-naukowców próbujących wytłumaczyć jego pochodzenie, jak i agencji antyterrorystycznych. Do akcji wkracza Sigma.

Sigma Force to tajna agencja rządowa, z którą miałam już okazję się zapoznać przy lekturze "Mapy trzech mędrców". W tej tajnej organizacji powstała w tym czasie jeszcze bardziej tajna komórka DARPA - Defensive Advanced Research Project Agency. Cytując Autora "Departament, który nadzorował dział badawczo-rozwojowy ministerstwa Obrony. Ich motto brzmiało: 'Być pierwszymi'. Kiedy chodziło o postęp technologiczny, Stany zjednoczone nie mogły się znaleźć na drugim miejscu. Nigdy." Pracujący w niej agenci to eks-wojskowi z dwoma lub trzema doktoratami nauk ścisłych. Jednak inaczej niż w "Mapie", agenci rządowi grają pierwsze skrzypce jedynie w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia, w innych sytuacjach oddając wiodącą rolę pozostałym postaciom z grupy.

A plejada postaci zgraniem i dopasowaniem przypomina "standardową" drużynę RPG! Poza wymienionymi już geniuszami-komandosami poznajemy
  • Arabską panią archeolog ze skrajnym przypadkiem fobii, przeklętą przez fanatycznych islamskich guru
  • Angielską arystokratkę-milionerkę lady Karę Kensington, opanowaną potrzebą zgłębienia tajemnicy śmierci ojca,
  • Omahę Dunna, który co prawda twierdzi, że nie jest Indianą Jonesem, SPOILER!ale czyni to w trakcie wykradania chińczykom skamieniałego jaja dinozaura, oraz jego brata kujona
  • Grupę Beduińskich komandosów - Duchów Pustyni
  • Pustynną wersję amazonek o starożytnym rodowodzie
Ich nemezis jest była agentka Sigmy, która przeszła na ciemną stronę mocy i, znając możliwości, schematy postępowania i punkty wsparcia naszej Drużyny Pierścienic potrafi przewidywać większość ich ruchów co pozwala jej wyprzedza ich w wyścigu odkryć. Oczywiście dysponuje ona nieograniczoną armią klonów, przy jej boku stoi Jango Fett a z tyłu majaczy widmo Imperatora.

Akcja od pierwszego wybuchu jak azjatycki autobus nie zwalnia ani trochę na zakrętach, serwując wciśniętym w siedzenia podróżnym coraz to nowe, piękniejsze i groźniejsze widoki. Zwroty akcji następują wraz z wprowadzeniem KAŻDEJ nowej postaci/grupy, aż chwilami chciało by się zwolnić lub wysiąść na chwilę. Gdy w końcu wszyscy się już znają, Autor rzuca czytelników głową naprzód w wyścig na przełaj z tytułową burzą piaskową w tle, będący głównym celem fabuły, nie oszczędzając wybojów i zakrętów. W końcu Hosanna! udaje się osiągnąć cel, zauroczeni bohaterowie rozkoszują się zdobyczą w spokoju... do pierwszej bomby. Literalnie. Rozpoczyna się pandemonium, spotęgowane jeszcze przez siły żywiołów, które niszczą wszystko na swej drodze, ze szczególnym upodobaniem dla schwartz charakterów. Nasi herosi wychodzą z nawałnicy tylko w nieco uszczuplonym i pokiereszowanym składzie, rozwiązują tajemnicę i ratują ludzkość od zagłady, a także zdobywają odpowiedzi na dręczące ich od lat pytania. Happy end jest wyważony i nieco stonowany, duży plus dla Autora.

Szybkie podsumowanie - cegła straszliwa, nawet ja nie byłam w stanie przeczytać tej książki w jeden dzień, ale baaardzo ciężko się oderwać! Akcja błyskawiczna, masa efektów specjalnych, postacie nakreślone lekko i z dystansem, ironią. Książka naszpikowana jest terminologią naukową, więc jeżeli nie wiesz, kiedy spadł meteoryt Tunguski i co to są "Buckyballe", możesz mieć pewne problemy ze śledzeniem fabuły. Z kolei jeżeli ktoś się zna na tych terminach dobrze, musi "zawiesić niewiarę" i przyjąć na chwilę tezy założone w powieści. Błędy logiczne są, ale niestety nie można o nich mówić bez zdradzenia sedna fabuły.

OCENA - 9/10

Przydługi post z dedykacją dla Foo :P.


.