niedziela, 27 czerwca 2010

Muzeum Miniatur w Inwałdzie

Jestem (byłam) w szkole odpowiedzialna za organizację wycieczki dla najlepszych uczniów w szkole. Jestem upierdliwa i staram się wybierać coś, co będzie jednocześnie pasowało do rangi edukacyjnej jak i sprawi przyjemność dzieciom. W zeszłym roku pojechaliśmy do Parku Dinozaurów w Bałtowie, w tym roku wybrałyśmy - sugerując się internetem, a jakże - Muzeum Miniatur w Inwałdzie.

Z zeszłorocznej wycieczki jestem zadowolona, natomiast ten rok był katastrofalny. Pomijając już same terminy, gdy ciężko było w jakiś sposób pogodzić interesy wszystkich, przede wszystkim nawaliła pogoda. W momencie, gdy wsiedliśmy do autokaru, zaczęło padać i przestawało tylko po to aby z nami się podrażnić - my ściągamy kurtki, znów zaczyna padać. Po drugie, kierowca; Nie dość, że wybrał najgorszą możliwą trasę - najbardziej wypadkową i zakorkowaną, to jeszcze rozwijał maksymalnie 60 km na godzinę, w związku z czym na miejsce dojechaliśmy z ponad 45 minutowym opóźnieniem. O powrocie to już w ogóle nie chce mi się pisać - w sumie spędziliśmy 8 godzin w autokarze!!!

Sam Inwałd - pierwsze mieszane wrażenie (z punktu widzenia organizatora) już przy kasie. Cennik dostępny na stronie internetowej jest niedokładny, podaje tylko ceny biletów jednostkowych, podczas gdy bilety dla grup są tańsze. Nie ma także informacji o opłacie za bilet dla opiekunów, zniżkach dla niepełnosprawnych i darmowym wejściu dla kierowcy. Niby fajnie, że taniej niż planowane, ale rozplanowanie funduszy wzięło w łeb. Strona internetowa podaje bardzo mało informacji na temat atrakcji dostępnych w parku, a mapka którą tam można obejrzeć pokazuje.... plan zagospodarowania skończonego parku w 2012 roku!!! Wielu atrakcji tam zaznaczonych w ogóle nie ma, albo są dopiero w budowie! Nie wiadomo, ile trwa seans w kinie czy na symulatorze, co to jest "Pirat show" czy "Egipt Horror". W tym momencie kończy się "tańsza" wersja dla wycieczek - za wszystkie atrakcje typu kino czy poszczególne "show" opiekunowie muszą płacić normalny bilet! Następnym razem chyba przygotuję sobie dokument o przejęciu odpowiedzialności za 40 rozwydrzonych małolatów dla pani kasjerki!

Co do samych miniatur - zapewne moja opinia byłaby trochę lepsza przy korzystnej pogodzie, niemniej jednak..... fajnie było, tylko gdzie te miniatury?  Z przewodnikiem obejrzeliśmy kilka makiet rozrzuconych dość bezładnie pomiędzy urządzeniami lunaparku. Miało ich być ponad 50, ja kojarzę może ze 20, bez żadnego sensownego podziału na kontynenty czy okresy, jak też bez "otoczenia". Ustawione są w takim dość typowym nowoczesnym parko-ogrodzie, a przecież posypanie łachy piasku pod piramidą czy trawnika koło Białego Domu nie jest chyba wyzwaniem? Ciężko się zresztą skupić na szczegółach technicznych Wieży Eiffela gdy po przeciwnej stronie ścieżki piszczy grupa nastolatków na kole młyńskim. Park nie proponuje żadnych dodatkowych zabaw czy zajęć "tematycznych" a jedynie 3 czy 4 punkty żywieniowe na tak małym obszarze i tyleż sklepów z pamiątkami.

Dla mieszkańców Krakowa czy okręgu Katowickiego jest to zapewne ciekawa alternatywa wobec weekendu spędzonego przed telewizorem, tym bardziej, że obok jest drugi jakiś park z dinozaurami, niemniej jednak po tej wycieczce pozostał mi niesmak i rozczarowanie. No i pogoda nie pozwalała na robienie zdjęć, udało się tylko jedno zrobione przez Dominika:

Park miniatur, Inwałd - model Placu Świętego Piotra w Rzymie, pozuję ja z Dominikiem

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz