środa, 30 czerwca 2010

Półrocze

Mija pół roku blogowania - pora na krótkie podsumowanie.
Statystyki - nie wiem nawet za bardzo jak się sprawdza odwiedzalność bloga i inne takie, więc nie wiem nawet ile osób wchodziło na tę stronę. Wielkie pozdrowienia dla obydwóch obserwatorów! Same posty - niestety widać tendencję zniżkową - ale jak na razie zgodną z porami roku i pogodą, więc są szanse, że projekt się utrzyma :) Od stycznia wpisów powstało 58 (59 wliczając ten dzisiejszy), i nie chwaląc się, niektóre nieco przydługie :P. Zmieniła się też nieco tematyka - odeszłam od WOWa - w sumie w planach jeszcze post "pożegnalny", doszły tematy artystyczno-hobbystyczne, umarł w bólach projekt opowieści do Dragon Cave, jak na razie niewiele jest wpisów o podróżach a zdecydowanie więcej niż podejrzewałam recenzji. Ogólnie nie jest źle!
Plany na 2gie półrocze - utrzymać miesięczną średnią postowania w granicach 8-10 wpisów, dobić do 100 postów rocznie, zrobić w końcu jakiegoś przyzwoitego skina, naprawić kompa... A już poza blogiem, skończyć przynajmniej jeden stary, rozpoczęty projekt miesięcznie zanim się zabiorę za coś nowego!

Lista rozpoczętych projektów:
  • Armia do Bretonii
  • Armia do Lizardów
  • Makieta Zamku
  • 3 stoły modułowe do klubu
  • narzuta na łóżko w róże
  • zagłówek do tegoż łóżka
  • w pełni ręcznie szyte cote
  • ciuchy na które ludzie oczekują
  • kasetka na biżuterię
  • ogród
  • haftowana sakwa
  • eee.. więcej grzechów nie pamiętam, to nie znaczy, że ich nie ma... zostawiam tu miejsce na ewentualne uzupełnienia
.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Akcja charytatywna

Nie wiem jak wy, ale gdy słyszę "akcja charytatywna, zazwyczaj podchodzę do takiej osoby/organizacji dość ostrożnie. Wszyscy znamy historie zarówno jawnych oszustw, jak i "fundacji" gdzie po przejściu przez szereg biurek do poszkodowanych dociera jedynie ułamek funduszy na nich wpłaconych. Dlatego uważam, zę warto propagować akcje "czystego serca", tworzone z pominięciem nadmiernej biurokracji.

Właśnie poszukując różnych linków do robótek ręcznych trafiłam na stronę "Kołderki za jeden uśmiech". Jest to strona projektu którego uczestniczki nie wołają o kasę, ale własnoręcznie starają się wykonać upominki dla dzieci przewlekle chorych. Wszystkie miłośniczki hafciarstwa i szycia, ale również innych technik, mogą wziąć w nim udział wykonując fragment patchworkowej kołderki która następnie zostanie podarowana jakiemuś dziecku.



.

niedziela, 27 czerwca 2010

Muzeum Miniatur w Inwałdzie

Jestem (byłam) w szkole odpowiedzialna za organizację wycieczki dla najlepszych uczniów w szkole. Jestem upierdliwa i staram się wybierać coś, co będzie jednocześnie pasowało do rangi edukacyjnej jak i sprawi przyjemność dzieciom. W zeszłym roku pojechaliśmy do Parku Dinozaurów w Bałtowie, w tym roku wybrałyśmy - sugerując się internetem, a jakże - Muzeum Miniatur w Inwałdzie.

Z zeszłorocznej wycieczki jestem zadowolona, natomiast ten rok był katastrofalny. Pomijając już same terminy, gdy ciężko było w jakiś sposób pogodzić interesy wszystkich, przede wszystkim nawaliła pogoda. W momencie, gdy wsiedliśmy do autokaru, zaczęło padać i przestawało tylko po to aby z nami się podrażnić - my ściągamy kurtki, znów zaczyna padać. Po drugie, kierowca; Nie dość, że wybrał najgorszą możliwą trasę - najbardziej wypadkową i zakorkowaną, to jeszcze rozwijał maksymalnie 60 km na godzinę, w związku z czym na miejsce dojechaliśmy z ponad 45 minutowym opóźnieniem. O powrocie to już w ogóle nie chce mi się pisać - w sumie spędziliśmy 8 godzin w autokarze!!!

Sam Inwałd - pierwsze mieszane wrażenie (z punktu widzenia organizatora) już przy kasie. Cennik dostępny na stronie internetowej jest niedokładny, podaje tylko ceny biletów jednostkowych, podczas gdy bilety dla grup są tańsze. Nie ma także informacji o opłacie za bilet dla opiekunów, zniżkach dla niepełnosprawnych i darmowym wejściu dla kierowcy. Niby fajnie, że taniej niż planowane, ale rozplanowanie funduszy wzięło w łeb. Strona internetowa podaje bardzo mało informacji na temat atrakcji dostępnych w parku, a mapka którą tam można obejrzeć pokazuje.... plan zagospodarowania skończonego parku w 2012 roku!!! Wielu atrakcji tam zaznaczonych w ogóle nie ma, albo są dopiero w budowie! Nie wiadomo, ile trwa seans w kinie czy na symulatorze, co to jest "Pirat show" czy "Egipt Horror". W tym momencie kończy się "tańsza" wersja dla wycieczek - za wszystkie atrakcje typu kino czy poszczególne "show" opiekunowie muszą płacić normalny bilet! Następnym razem chyba przygotuję sobie dokument o przejęciu odpowiedzialności za 40 rozwydrzonych małolatów dla pani kasjerki!

Co do samych miniatur - zapewne moja opinia byłaby trochę lepsza przy korzystnej pogodzie, niemniej jednak..... fajnie było, tylko gdzie te miniatury?  Z przewodnikiem obejrzeliśmy kilka makiet rozrzuconych dość bezładnie pomiędzy urządzeniami lunaparku. Miało ich być ponad 50, ja kojarzę może ze 20, bez żadnego sensownego podziału na kontynenty czy okresy, jak też bez "otoczenia". Ustawione są w takim dość typowym nowoczesnym parko-ogrodzie, a przecież posypanie łachy piasku pod piramidą czy trawnika koło Białego Domu nie jest chyba wyzwaniem? Ciężko się zresztą skupić na szczegółach technicznych Wieży Eiffela gdy po przeciwnej stronie ścieżki piszczy grupa nastolatków na kole młyńskim. Park nie proponuje żadnych dodatkowych zabaw czy zajęć "tematycznych" a jedynie 3 czy 4 punkty żywieniowe na tak małym obszarze i tyleż sklepów z pamiątkami.

Dla mieszkańców Krakowa czy okręgu Katowickiego jest to zapewne ciekawa alternatywa wobec weekendu spędzonego przed telewizorem, tym bardziej, że obok jest drugi jakiś park z dinozaurami, niemniej jednak po tej wycieczce pozostał mi niesmak i rozczarowanie. No i pogoda nie pozwalała na robienie zdjęć, udało się tylko jedno zrobione przez Dominika:

Park miniatur, Inwałd - model Placu Świętego Piotra w Rzymie, pozuję ja z Dominikiem

.

sobota, 26 czerwca 2010

Książę Persji

Książę Persji - Piaski Czasu, reżyseria Mike Newell, scenariusz Boaz Yakin, Carlo Bernard

Źródło zdjęcia - Filmweb

Po wyjściu z kina dzisiaj zaczęłam się zastanawiać, co decyduje czy film mi sie podoba, czy nie. Wychodzi na to, że albo jestem mało wybredna, albo mam szerokie spektrum zainteresowań ;P .

Film jest swobodną ekranizacją jakiejś dawnej gry komputerowej - nie grałam, nie znam nikogo kto by grał, nie będę się wypowiadać. Już sam początek - styl narracji, pierwsze "fakty" podane widzom ustalają konwencję - film jest fantasy, nierealistyczny, porozumiewamy się stereotypami dobra i zła. Jak to usłyszałam po wyjściu z sali - Disney robi bajki. Robi je dobrze. A czy jesteśmy wystarczająco dojrzali, aby rozumieć konwencję i bawić się na bajkach, to już każdy musi sobie sam odpowiedzieć.

Piękne stroje, przystojni aktorzy/piękna aktorka, złocone komnaty, zapierające dech krajobrazy i widoki częściowo rekompensują płytką i schematyczną fabułę, której plusem jest kilka zwrotów akcji - może nie jakoś niesamowicie oryginalnych, ale zdecydowanie działających na jej korzyść. Głównym atutem filmu są oczywiście sceny walk i pościgów niczym z Matrixa, ale z dawką humoru którą ostatnio widziałam chyba w "Przygodach Indiany Jonesa". Podobno nawet wiele z nich wykonywanych było przez samego aktora a nie kaskaderów. Producent nie szczędzi nam również efektów specjalnych. I nie martwcie sie kolejnymi zwrotami fabuły - każdym razem na gorsze. Wszystko skończy się dobrze, a wino na weselisku leje się strumieniami :P

Podsumowując krótko - nie jest to film dla ambitnych, ale propozycja warta rozważenia gdy oczekujemy rozrywki.
8/10

.

Niech żyją wakacje!!!

KONIEC ROKU SZKOLNEGO! Wesołe jest życie leniuszka!!! przede mną 14 miesięcy słodkiego nieróbstwa. Wreszcie mam nadzieję się wyspać i znaleźć czas aby nadgonić wszystkie zaległe projekty. W tym bloga... Dzisiaj krótko, bo nie mam jeszcze zdjęć.

Tak się jakoś w drodze na ognisko w środę zgadałyśmy z dziewczynkami na temat robótek ręcznych. Okazuje się, że plecenie bransoletek z muliny jest nadal modne! Chyba trochę były zaskoczone kiedy okazało się, że potrafię je robić, jak i sznurki z filofunów (linek elastycznych - w moich czasach używaliśmy po prostu osłonek z kabli :P) i kilka innych technik średniowiecznych. W czwartek na wycieczce powstały samoinicjujące się warsztaty w autokarze - a czasu było dość, bo w obie strony jechaliśmy prawie 8 godzin w korkach!

Zdecydowanie dzieci powinny mieć tego typu ćwiczenia na technice - u niektórych sprawność manualna jest poniżej krytyki, pomimo ich początkowego zainteresowania. W sumie dwóm osobom może coś z tego wyjdzie jak jeszcze poćwiczą. W każdym razie kilka osób zostało szczęśliwymi posiadaczami jakichś kawałków sznurków i plecionek. Jak to niewiele dzieciom trzeba do szczęścia!

Update:obiecane zdjęcie dwóch pierwszych tworów po tak jakoś 10cio-letniej przerwie :P. Jak widać, nie lubię zwykłych smyczy,  a noszenie pendrive luzem grozi w najlepszym przypadku kilkuminutowym szukaniem go w torebce. Kolory różowo-fioletowej smyczy przekłamane, są to (od lewego górnego) brzoskwiniowy, biskupi, lila, różowy, truskawki-ze-śmietanką :P, pudrowy róż. Koraliki na końcu robią za alarm dźwiękowy :)



Na koniec linki dla zainteresowanych -

.

niedziela, 20 czerwca 2010

Robin Hood

Robin Hood Ridleya Scotta

Nie zgodzę się z opinią publiczną, i z osobami powtarzającymi, ze to nie to samo, co "Gladiator". Tak, a niebo też już nie jest tak niebieskie i trawa tak zielona jak w mojej młodości.

Nie jest to Robin Hood jakiego znamy - właściwie jest to historia o przyszłym Robin Hoodzie. na plus tego filmu trzeba wymienić dobrze zrobione realia - stroje, sprzęty, chorągwie, wioskę. Oczywiście, to ciągle jest uatrakcyjnione na potrzeby filmu, ale już do zniesienia. To co rozczarowuje, to brak scen akcji - walk, strzelania, zasadzek. Ostatnia "bitwa" zrealizowana tragicznie, właściwie bardzo podobnie do obecnie realizowanych pokazów rycerskich - dziesięciu chłopa na krzyż okłada się płaskownikami, tylko chwilami przy ujęciach barek widać CTRL + C, CTRL + V, reszta niestety robi zbyt mało epickie wrażenie. Tym bardziej, że wcześniej na zgromadzeniu widać dużą ilość zebranych, a i szpiedzy donoszą, że król francuski prowadzi kilkutysięczną armię.

Pomimo tych niedociągnięć podobało mi się. Mogę iść jutro jeszcze raz.
10/10

Cisza na morzu....

Cicho tu jak makiem zasiał. głównie dlatego, że w rzeczywistości huragan goni burzę a ta tornado :). Wakacje już tuż-tuż, więc może nieco więcej wpisów się pojawi - wypadało by wkleić zaległe recenzje, szczególnie, że kilka już częściowo przygotowanych.
Działo się sporo, trochę imprez - zarówno w pracy jak i poza nią, turnieje, kilka filmów, trochę książek, niewielki ruch w modelarstwie,wyjazdy.
Niestety nadal nie udało mi się pokonać problemów z kompem - niby działa OK, ale odmawia posłuszeństwa w najważniejszym momencie. Kilka ostatnich postów tego dowodem. Będę chyba musiała pisać je od nowa.
W każdym razie - wszystkiego najlepszego z okazji nastania lata - i oby pogoda dorosła do naszych letnio-wakacyjnych oczekiwań!