czwartek, 9 maja 2013

MA etap 3 - zgłoszenie

No cóż, zbliża się prawie połowa maja, figurki w wersji późny wip na stole a ja jeszcze nie zrobiłam oficjalnego zgłoszenia na ten etap. Tym razem realistycznie i bez wielkich nadziei, trzymając się planu początkowego i założeń ze zgłoszenia w lutym - trzy pegazy. Ale za to porządnie zrobione.


poniedziałek, 6 maja 2013

Etap 2,5 - podsumowanie

Skutki przeciągania terminów w moim przypadku są katastrofalne :( Albo skutki rozleniwienia długim weekendem. Miało być tak pięknie  a nie zrobiłam nic. W każdym razie wydłużony etap 2 zamykam na minimalnym planie minimum - speedpaintowy oddział 6 szt Knights of the Realm bez podstawek. Całe szczęście, że pozostałe modele pasują też do etapu trzeciego, jest szansa się wyrobić i nadgonić nieco, bo sezon komunijny w końcu zamknęłam i może znajdę nieco wolnego czasu na malowanki.

Cały oddział ma drobne przeróbki, szczególnie w zakresie budowy klejnotu* rycerskiego - z założenia każda chorągiew* składa się z rycerstwa skoligaconego o podobnych herbach co wymagało nieco pracy z pilnikiem i nożykiem. Pięciu z delikwentów musiało również wycierpieć moje zapędy malarskie do "freehandów".

Zdjęcia poszczególnych rycerzy:


*klejnot - ozdoba rycerskiego hełmu
*chorągiew - oddział składający się z samych rycerzy w szyku bojowym



Rzutem na taśmę

W ostatniej chwili reszta zgłoszenia. Miałam ich przez weekend poprawić, wykończyć, zrobić sztandar. Wyszło jak zwykle. Plan minimum wykonany po najmniejszej linii oporu.

Chorąży sztandar co prawda zgubił, ale kij się przyda do smażenia kiełbasek. malowanie lilijek śni mi się jeszcze po nocach.

Szeregowy Zębacz. Malowanie krokwi jest łatwiejsze niż lilijki.


I pan na którego nie starczyło zapału do malowania freehandów.


To w sumie daje mały oddział 6 rycków. Schemat kolorystyczny armii ustalony :)





piątek, 26 kwietnia 2013

Dzień książki

Czy wy wiecie, czy nie wiecie, Międzynarodowy Dzień książki obchodzony jest na świecie. W tym roku pełnoletni. Generalnie dla mnie osobiście wiąże się to z promocjami w mojej ulubionej* sieciowej księgarni. Jakoś strasznie bogato nie było, ale coś tam się dało wybrać :) A dziś kilka słów o daaawno już przeczytanych tytułach, ale jakoś nic aż tak inspirującego aby warte było osobnego posta.

Bogini ciemności, Sarwat Chadda
Nasza Księgarnia 2011

Obraz pochodzi ze strony wydawnictwa Nasza Księgarnia

Nałogowo i namiętnie czytam fantastykę dla młodzieży. Przeczytałam nawet Zmierzch (książka jest całkiem niezła), więc opis, że to książka przeznaczona dla nastolatków mnie nie odstraszył i tym razem. A szkoda. 


"Billi SanGreal jest wyjątkowa. Jako jedyna kobieta dołączyła do grona templariuszy. Wspólnie walczą ze złem. Teraz nadszedł czas ostatecznej próby. Gdy wilkołaki uprowadzą obdarzoną niezwykłą mocą dziewczynę, tylko Billi i jej towarzysze będą mogli ją ocalić." 


Po pierwsze, nie kobieta, ale 14-letnia dziewczyna. Po drugie, jest jednym z dziewięciu rycerzy, choć jest giermkiem, i ma na koncie więcej sukcesów w walkach niż doświadczeni rycerze, oraz talent do wychodzenia cało z największej rozróby. Po trzecie, jest zakochana w zabitym przez siebie ostatnio chłopaku, ale w ciągu trzech dni zdąży się ze stratą pogodzić, odkochać i zakochać ponownie. Nie ma obaw, wybranek też jest nie byle kim, bo oficjalnym uznanym przez rosyjskie podziemie potomkiem Romanowów. I przywódcą konkurencyjnego zakonu. Wszyscy razem do kompletu z mafią wyrzynają wilkołaki  które służą babie jadze, która jest awatarem Ziemi i tytułową Boginią ciemności. Ale wilkołaki to nie tylko krwiożercze bestie (to znaczy, wtedy kiedy mają ochotę) ale urocze, cywilizowane wojowniczki żyjące w zgodzie z naturą. Jakoś nie przeszkadza im to podróżować szczytowymi osiągnięciami rosyjskiej myśli technicznej albo mieszkać w pokomunistycznych betonowych blokach. 
Totalnie płaska postać głównej bohaterki, do tego o inteligencji blondynki z popularnych kawałów, ale bohaterskiej. Pół książki to odwołania i wspomnienia z poprzedniego tomu (nie czytałam, nie muszę, wszystko już wiem). Drugie pół to bzdury i konfabulacje stojące w sprzeczności z prawami przyrody, logiki, biologii i nawet ogólnie przyjętych mitów i legend. Okropnie napuszony  i sztuczny styl. Główny motyw ma potencjał, ale realizacja pozostawia sporo do życzenia. Nie polecam nikomu kto skończył 18 lat.
Ogólna ocena - 6/10. Nadaje się do kolejki czy pociągu, pod warunkiem że w poczekalni nie ma najnowszych czasopism plotkarskich.


Ołtarz Kości, Philip Carter|Wydawnictwo Albatros 2012




Obraz pochodzi ze strony wydawnictwa Albatros

W latach trzydziestych dwójka młodych ludzi planuje ucieczkę z łagru na Syberii. W latach sześćdziesiątych obiecująca operatorka filmowa zostawia swoją córkę w domu dziecka i znika w tajemniczych okolicznościach. Dwa tygodnie temu nieznana bezdomna kobieta zostaje bestialsko zamordowana w Nowym Yorku. Co łączy dawnego agenta KGB, amerykańskiego miliardera i kolesia wynajmującego turystom łodzie z Marylin Monroe i JFK? Kto zabił księdza, a próbuje zabić agenta CIA oraz prawniczkę broniącą maltretowanych kobiet i dlaczego? A w tle średniowieczna magia i źródło młodości.

Ołtarz Kości to kryminał przygodowy bardzo w stylu przygód Jamesa Bonda. Główni bohaterowie (kiedy juz się okaże, kto z nich jest bohaterem głównym, bo na początku jest niezły mętlik) podróżują po Ameryce i Europie, i Syberii ścigani przez nieznanych-prawie-wszechmocnych przeciwników, co powoduje spory chaos na trasie a trup ściele się gęsto. Zasłużenie i nie, bo często rykoszetem obrywają przypadkowe osoby. Oczywiście wszyscy obwiniają o to naszych superherosów, co ściąga im na głowę dodatkowo wszelkiej maści organy ścigania. Ale cóż to jest dla naszego 008 i jego pięknej towarzyszki, dążących niestrudzenie do odkrycia zagadki magicznej buteleczki i klucza. W Grand Finale mamy obudzenie magicznych mocy natury, triumf miłości, karę dla winnych i świtającą nadzieje dla Ludzkości. Standard, następny przydział proszę.

Fabuła nie jest  jakaś odkrywcza, ale prowadzona sprawnie, ciekawie, z nieco zaskakującymi kolejnymi "poziomami doświadczenia". Styl jest lekki i przyjemny, co pozwala strawić epickość bohaterów, którzy wiedzą, potrafią i mogą zdobyć wszystko, co jest przydatne w danej chwili, niemalże jak Ricco z Pingwinów. Książka nie nudzi, postaci są ciekawie zarysowane i rozwijają się w miarę postępowania akcji, w tle mamy sporo historyjek i anegdot przyciętych by pasowały do fabuły. Polecam na niewymagający wieczór.

Ogólna ocena - 8/10. Miło spędzony wieczór.






* znaczy jedynej większej od straganu

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Pustkowia Chaosu

Budowa makiet na wyposażenie stołów przedstawiających pustkowia chaosu trwa. Chciała bym, żeby stół ten był uniwersalny - zarówno do WFB, jak i 40k czy Warmahordes, więc będzie różnorodnie ale bez większych śladów życia.

Górki

 Linear obstacles - używac jako murku lub.. co tam pasuje :)

Wulkan - eurogórka lub duża zasłaniaczka.

Arcane Ruins/wzgórze.


wtorek, 16 kwietnia 2013

Obrzydlistwo

Po pierwsze primo,wyszły nowe Danonki. Mnie się nie podobają modele. Kumplowi cena.
Po drugie primo,  kupiłam sobie 2 paczki miliputa do zalepiania dziur w figsach. Coś trzeba z nadmiarem zrobić.
Po trzecie primo, miał być jeden glut, ale się rozmnożył.
Po czwarte primo, to poza zalepianiem dziur w figsach i pracach z plasteliną w podstawówce to moje drugie podejście do mas modelarskich (wcześniej była 1 cm dynia)



On sie paczy! Tak, wiem z czym się to skojarzy Bartkowi :P

Ktoś mnie pogłaszcze po brzuszku?

Et finito.

piątek, 12 kwietnia 2013

Karmazynowa Brygida

Andre jak jeden z bezpańskich kundli szwendał się między mężczyznami wbijającymi ostatnie kołki i czopy wielkiej drewnianej konstrukcji, zbierając w kieszeniach poprzecieranych portek odłamki kamieni. Miał wielką ochotę użyć swojej procy i wystrzelić jeden w stronę mistrza Frederica za to, że przegonił go przed pierwszą próbą strzału nowej machiny, ale za bardzo się go bał i zamiast tego celował w wałęsające się dokoła psy. Zresztą ze swojego miejsca na skałach tez miał dobry widok na całą dolinę Gironne. Łąka po drugiej stronie rzeki usiana była odłamkami kamieni, ale stóg siana który miał być celem Lazurowej Klotyldy pozostawał nietknięty. Chłopiec zachichotał cicho. Zapewne to, oraz wyrastająca tuż po jego lewej stronie druga, konkurencyjna konstrukcja przyczyniały się do jeszcze gorszego niż zwykle humoru cechmistrza. Zbliżała się nona, i wokół nowej machiny trwały gorączkowe przygotowania do próbnych strzałów. Wkrótce na murach miasta pojawić się mieli rajcy aby obejrzeć pierwsze, próbne strzały Karmazynowej Brigidy, jak nazywano potocznie nową katapultę. Gaspard, podstarszy cechu zbrojmistrzów ponaglał swoich podwładnych ładujących procę kamiennymi fragmentami starych ruin. Potężne ramię jęknęło pod obiążeniem i wśród trzasków drewna i skrzypienia lin rozległ się jękliwy wizg, gdy proca wyrzuciła w powietrze ogromny głaz. Śledząc tor jego lotu Andre dostrzegł pikującego ku nim jastrzębia. Nim kamień spadł na łąkę, siłą rozrzuconej ziemi rozrzucając stóg, jastrząb powiększył się do rozmiarów orła, a następnie największego ptaka jakiego chłopiec w życiu widział. Z rozdziawionymi ustami  patrzył, jak ciemny punkt nabiera kształtów skrzydlatego konia, o wiele większego niż bojowy rumak, ale z ptasią głową. Widać też było jeźdźca dosiadającego bestii, błękitny płaszcz powiewał za nim jak chorągiew. Dziwny stwór zatoczył koło nad miastem, jego cień padający na ziemię spowodował, że coraz więcej osób podnosiło głowy i pokazywało go sobie palcami. Andre usłyszał okrzyki straży na murach i powtarzane z ust do ust słowo "król". W stronę miasta leciało jeszcze kilka skrzydlatych koni. Hipogryf po raz ostatni zatoczył koło nad miastem, jakby czekał na swoją świtę, a gdy do niego dołączyły odleciał w stronę warowni.

***********
Wreszcie jako-takie zdjęcia drugiego trebucheta, ochrzczonego przez lud Karmazynową Brygidą. Drewno wyszło sporo jaśniejsze i bardziej jaskrawe niż w "Lazurowej Klotyldzie" (a co :P ), malowanie w częściach pozwoliło też na łatwiejsze i bardziej szczegółowe pomalowanie ołtarzyków w podporach. Jestem dość zadowolona z metalików, które zgodnie z poradami na forum washowałam dość mocno na samym początku i rozjaśniałam znacznie słabiej niż zwykle - ale za to z użyciem różnych kolorów metalicznych farbek. Podoba mi się też "płócienna" proca, natomiast tarczki wyglądają jakby były potraktowane tylko jedną warstwą na krawędziach :(




Mistrz Gaspard oraz jego bracia cechowi:



A tak prezentują się obydwie, wraz z "łączką usianą odłamkami kamieni". Dzięki Bananku :)





czwartek, 11 kwietnia 2013

Promyczek słońca

Promyczek słońca udało się dzisiaj złapać, załączam więc zdjęcia pierwszej trójki (wip)  speedpaintowych rycerzy.Modele plastikowych KotR z 5 edycji, troche pocięte i poklejone. Kopie krzywe, jedną chciałam naprostować to farbę obtarłam :( Kontrasty chyba jednak będę wyciągać trochę bardziej.


Champion w kropierzu w kropeczki i tabardzie w kwiatuszki. Wzory bardzo popularne w 13-14 wieku :P Zmieniony klejnot na hełmie, dodany na głowie konia i nowa lanca z drucika.

Muzyk - artysta. Od dźwięku trąbki zzieleniał mu nawet lew na kropierzu. Lewa strona kropierza błędnie pomalowana heraldycznie, cóż, shit happens.


Szeregowy Matematyk. Przynajmniej namalowane plusiki są równe.


niedziela, 7 kwietnia 2013

Malarska Aktywacja - etap drugi

Etap drugi czas zacząć, przynajmniej formalnie, bo już 3 rycków ma bazowe kolory a na blogu cisza :P Miałam nadzieję, że będę mogła wkleić przy okazji lepsze zdjęcia trebka, ale pomimo, że nawet wyjrzało na chwilę słonko to się nie załapałam na sensowne światło.

Etap drugi u mnie upłynie pod hasłem "speedpainting" bo umówiłam się na grę a wstyd straszyć armią w takim stanie jak obecnie. Cudów nie będzie, ale kolor rozpoznawczy dla oddziałów musi się pojawić.
Reguła do zapamiętania nr 1 - przed grą polakierować modele!
Pierwsze ogólne zgłoszenie przewidywało do pomalowania 6 rycerzy królestwa, i taki ogłaszam plan minimum. Na zdjęciu jest część zasobów szuflady w stanie  z 4 kwietnia - raczej nie ma szans na pomalowanie wszystkiego, ale tak  na zapas bo nie będzie chciało mi się robić zdjęć potem. Plan marzeń to 9 KOTR 5 edycyjnych (speedpaint) + 5 Questing knights oryginalnych GW z 6 edycji + 3 Graali z Gamezone.



sobota, 6 kwietnia 2013

Bursztynowy rycerz

Bursztynowy rycerz, Katherine John,
Świat książki Warszawa 2010


Ostatnie miesiące wojny, ofensywa polsko-radziecka dociera do Elbląga. Trwa gorączkowa ewakuacja Wilczego Szańca, w którym wciąż pozostawione są skarby zgromadzone przez Hitlera. Konwój zaatakowany zostaje przez grupę partyzantów.

Gdańsk, współcześnie. Adam Salen, dyrektor polskiej filii amerykańskiej fundacji finansującej polskie muzea otrzymuje ofertę licytacji legendarnego Bursztynowego Rycerza. Wypłynięcie na rynek fragmentów Bursztynowej Komnaty nie przechodzi bez echa - włączają się zarówno służby mundurowe, jak i mafia - polska, rosyjska, a kto wie czy i nie inne. Próby dojścia do źródeł i zbadania, czy wystawiony obiekt nie jest falsyfikatem bardzo szybko stają się wyjątkowo niebezpieczne. na dokładkę na interesującym nas obszarze wybucha epidemia wąglika, a rosyjska mafia traci transport przemycanego bursztynu wystarczający na wykonanie nie jednej, ale dwóch kopii sarkofagu.

Ciekawy kryminał z wątkiem romantycznym, umiejętnie mieszający fakty historyczne z ciekawie skonstruowana legendą o Helmucie Mau i jego dokonaniach na polu chrystianizacji Prus. Nieprzewidywalne i niespodziewane zwroty akcji (nawet standardowe przeczytanie końcówki nie zepsuło mi niespodzianki). Fabuła skonstruowana dość wiarygodnie, choć z hollywoodzkim rozmachem. Dobra znajomość polskich realiów i przede wszystkim Gdańska, podstawy wiedzy historycznej i bursztynniczej pozwalają na czytanie bez potknięć na bzdurach w które trzeba wierzyć autorowi bez zastrzeżeń.  Drobne rysy w fabule dostrzegalne dopiero po chwili zastanowienia po odłożeniu książki, duża dawka humoru i szybka akcja powodują, że jest to idealna książka na leniwy zimowy (wiosenny?) wieczór.

Ocena 8/10

wtorek, 2 kwietnia 2013

Etap 1 - podsumowanie

Podsumowanie pierwszego miesiąca Malarskiej Aktywacji - temat etapu - ciężkie wsparcie.
Muszę powiedzieć, że jestem z siebie bardzo dumna. Już poza nawet samym faktem, że po 7 latach przerwy wróciła mi chęć malowania, to w marcu wykonałam 200 % normy! Niestety, "skill" po siedmiu latach przerwy nie ten, zmieniły się też trochę może nie tyle techniki, to sam styl malowania figsów, ale mam nadzieję, że po jakimś czasie wprawa wróci, a styl taki stonowany mi się podoba i juz, o! 

Zatem rozliczenie:
Zaplanowany i pomalowany na przyzwoitym poziomie (LJNU*) król na hipogryfie. Z dodatkowych bonusów może walczyć jedynie o punkty za historię, konwersje i podstawkę, boć król przecież nie będzie chodził w odrapanej zbroi! Więcej zdjęć króla, hipcia i całości/podstawki.

Dodatkowo "gratis" w tej rundzie udało mi się pomalować trebuszet z załogą. Prawdziwy metalowy trebuszet nabyty z drugiej ręki okazał się jednak być nieco zmasakrowany, detale zalane farbą i klejem, spiłowany? wał ramienia, brakujące elementy mechanizmu i załoga. Większość elementów doczyściła się przyzwoicie, ale w kilku miejscach, niestety widocznych, detale są praktycznie namalowane (górna część ramienia) Musze pomyśleć o jakiś silniejszym zmywaczu, tym bardziej, że część starej armii idzie do kąpieli po konkursie - za bardzo są już poobijane figsy. Dorabiając sznur do przyciągania ramienia postanowiłam zmienić nieco jego wygląd i dorobić tez procę. Nie do końca wyszło tak jak chciałam, ramie miało być bardziej wzniesione, ale wygląda ok, szczególnie podoba mi się płócienna faktura procy. Załoga powstała z miksu plastikowych części Man at Arms/Bowmen, rączki z poobcinaną bronią dostały "scratchbuild" wyposażenie z części przeróżnych, elfickich, krasnoludzkich, chyba nawet coś goblińskiego się zaplątało. Na razie ujdą dopóki nie znajdę jakichś fajnych metalowych zamienników. Nie są pomalowani na zadowalającym mnie poziomie, ale maraton malowania świątecznego obrzydził mi pędzle na jakiś czas... Nie udało mi się skończyć wzornika uderzenia z ofiarę, więc model może walczyć jedynie w kategorii konwersji. Jak zrobię sensowniejsze zdjęcia będzie i historyjka.



W kwietniu II etap konkursu ma tytuł "Elitarne wyszkolenie" kod 30046
Dodatkowe punkty można zdobyć za szybkość(nie dla mnie), największą ilość pomalowanych modeli (zerowe szanse), scenkę rodzajową/filler (pomysł jest, figsy też), konwersje, historię i sztandary/freehandy.

W armii mam raptem 4 jednostki specjalne i 2 rzadkie /facepalm/. Ze specjali pegazy  zostawiam na etap 3-szybkie uderzenie, giermkowie tez są fastem. Trebki z rarów juz pomalowałam. Zostaje do wyboru Questing knights, Grail knights oraz Battle pilgrims, do których nie mam jeszcze figurek. W pierwszym zgłoszeniu deklarowałam się pomalować 6 Knights of the Realm, myślę, że zamienię trójkę na kwestorów i trójkę na grali, a pod koniec spróbuje skonwertować relikwiarz i pielgrzymów.



piątek, 29 marca 2013

The Quest

(Poranek był wyjątkowo chłodny jak na tę porę roku, jednak na zamkowym dziedzińcu wrzało. Służba wykonująca swoje codzienne poranne czynności spoglądała w stronę grupy zgromadzonej w części gospodarczej. Wyprowadzone ze stajni i osiodłane pegazy czekały przed bramą, podczas gdy z  przylegającej do stajni dobudówki dochodziły ptasie wrzaski i całkiem ludzkie przekleństwa. Przez bramę w pełnym pędzie wyjechało kilku gońców oraz kawalkada wozów wypełnionych po brzegi sprzętem obozowym w asyście kilkunastu zbrojnych. Król miał co prawda lecieć w lekkiej asyście, ale nie każdego dnia będzie mógł gościć w odpowiednim dla monarchy zamku.

Po chwili z głównej wieży wyszła grupa rycerzy, wśród których posturą i śnieżnobiałymi włosami wyróżniał się obecny król Bretonnii, Louen Lwie serce. Skierował się on do stajni hipogryfa zaś towarzyszący mu rycerze zaczęli dosiadać przygotowanych do podróży pegazów. Gdy tylko wszedł do budynku ptasie skrzeki zmieniły się w coś przypominającego kocie pomruki - gdyby takie dźwięki mogły wydobywać się z zakrzywionego ptasiego dzioba. W budynku rozległ się dziwny, dwutaktowy tętent kopyt i na dziedziniec wyprysnął Beaquis w całej swej okazałości, wzbudzając lekki popłoch pośród ciżby gawiedzi i pałętających się po podwórzu psów. Majordomus i osobisty służący króla, stary Pierre skurczył się nieco, ale dzielnie skierował swoje kroki w stronę króla podając mu broń i okrycie. 
 - Lepiej okryj się ciepło,  panie, w górze będzie jeszcze chłodniej. A w kościach mnie łupie już drugi dzień, to i śnieg może spaść.
 - Dobrze wiesz, że radziliśmy sobie bez futer z gronostaja i złotogłowi, stary druchu. Dbaj o zamek aż wrócę. - Louen uśmiechnął się spinając błękitny haftowany płaszcz na ramionach i zakładając hełm. Bez ostróg hipogryf wyczuł gotowość jeźdźca i reagując na delikatne prowadzenie wodzy rozpostarł skrzydła i wydał kolejny,donośny okrzyk, jakby na powitanie szerokiego nieba. Kilkoma ruchami potężnych skrzydeł wzbił się wysoko, wyprzedzając znacznie drobniejsze pegazy, i poszybował w stronę  przeciwną do wschodzącego słońca.)

Co robią normalne gospodynie domowe o tej porze w Wielki Piątek? Raczej na pewno nie robią zdjęć żabom o długości 4 mm...

Skończony 5 edycyjny model króla Bretonni Louena Lwie Serce na wiernym hipogryfie o wdzięcznym imieniu Beaquis.  Zmiany w modelu w stosunku do poprzednich postów - król dostał szmatkę na lancy i  haft na płaszczu - z odległości 20 zm wygląda przyzwoicie, ale jednak jeszcze dużo pracy przede mną. Zaposiadłam się w końcu słoiczka Mithrill Silver i Polished Gold więc wszystkie metaliki dostały końcowe rozjaśnienia na krawędziach. Spieprzyłam miecz, ale już nie mam siły go poprawiać teraz. priorytetem jest gotowanie jaj :). Hipcio ma poprawioną nogę, pazury i zwashowaną nieco ciemniej paszczę. Co nieco się świeci bo nie lakierowałam jeszcze po użyciu inków. Skończyłam podstawkę na której wyrosły pnącza/korzenie oraz zamieszkała zielona żabka - gatunek trujący (jaskrawe czerwone plamki) więc nie zagrożony wyginięciem w krainie ropuchojadów. Miał być jeszcze ślimak, ale się zgubił a nie pamiętam skąd go wytrzasnęłam.






A że mówią, że wiara czyni cuda, to i doświadczyłam jednego. Mianowicie udało mi się dostać drug oryginalny metalowy trebuchet. Co prawda brakuje kilku części - kołowrotu, blokady i załogi, poprzednio sklejony był czymś paskudnym i zalany podkładem ale po dwóch wieczorach wyjętych z życiorysu udało się go doprowadzić do stanu względnej używalności. Nie wiem, czy zdążę go w niedzielę pomalować, i skąd wsiąść załogę, ale na wszelki wypadek wklejam zdjęcie zgłoszeniowe w podkładzie.


sobota, 23 marca 2013

The Beast

"Mistrz Jacques podniósł głowę zaalarmowany przez przeraźliwy skrzek dochodzący ze stajni.Westchnąwszy, odsunął księgi rachunkowe słysząc zbliżający się tupot stóp. Drzwi do komórki otworzyły się gwałtownie i stanął w nich rozczochrany i podrapany  młodzieniec trzymający się za krwawiącą dłoń. Łowczy ze zrezygnowana miną sięgnął do podręcznej skrzyni zawierającej zapas przygotowanych zawczasu szarpi. 
- Cóż to było tym razem, Pierre? -  zapytał, z wprawą opatrując rozoraną szponem dłoń. Mimo paskudnej rany chłopak nie wyglądał na przerażonego, wbrew przeciwnie, rozpierała go duma. 
- Jestem Jean, Pierre zrezygnował w zeszłym tygodniu. - odparł młodzieniec - Ale udało nam się, przycięliśmy i wypolerowaliśmy wszystkie szpony. Zwierzak jest gotowy.  

Wyszli z kantorka i skręcili w prawo. W dobudowany obok stajni pomieszczeniu znajdowały się boksy przeznaczone dla bardziej niecodziennych wierzchowców, w większości teraz puste. Największy z nich, i co najważniejsze,  oddalony od pozostałych zwierząt aby ich nie przerażać tak bardzo, przeznaczony był dla królewskiego ulubieńca, hipogryfa Beaquisa. Przenikliwe, czarne oko spoglądało na nich nieprzyjaźnie ponad przegrodą. Na widok wchodzących bestia wydała z siebie kolejny buntowniczy skrzek i częściowo rozpostarła imponujące skrzydła. Hipogryf nigdy nie przepadał za zabiegami pielęgnacyjnymi, a charakter wcale mu z wiekiem nie złagodniał. Jednakże dzisiaj prezentował się wyśmienicie. Wykąpany i wyszczotkowany, jego futro i ciemne pióra lśniły, choć wyraźnie widoczne były przebijające w kolorze siwe włosy. Bujna grzywa spadała na szeroką pierś. Potężny, zakrzywiony dziób błyszczał, tak jak wypolerowane, ale i przycięte do bezpiecznej długości szpony. Beaquis wyglądał równie strasznie i potężnie jak w czasach swojej bojowej chwały. 

Mistrz Jacques rzucił stojącemu obok młodzieńcowi monetę, którą ten schwycił rozpromieniony i już prawie niepomny swoich obrażeń. Była nadzieja, że w tym tygodniu nie wszyscy stajenni uciekną z zamku.
- Dobra robota. Zasłużyliście na wolny wieczór. Tylko mi się nie popić w karczmie, jutro z samego rana trzeba przygotować go do odlotu. - Westchnął, patrząc an nowy model uprzęży, już naoliwiony i przygotowany."

Skończyłam malować hipogryfa. Po drodze przeszedł kilka drobnych modyfikacji - golenie futra,  manicure - bo szpony miał po prostu karykaturalne, nawet jak na produkt GW, przeszczep piór :p w kilku miejscach, zmiana uprzęży i dodatkowo, gdyby kiedyś na którymś turnieju wymagano jednak WYSIWYG, dorobiłam mu "barding" w postaci płyt pancerza ochraniających klatę i tylne nogi.  Zdjęcia są jakie są, zamieszczam sporo więc może uda się na każdym zobaczyć jakiś element. Dopiero wrzucając zdjęcia zauważyłam cosia na lewej nodze, zaraz idę zobaczyć, mam nadzieje, że to tylko jakiś śmieć się na zdjęcie załapał...












środa, 20 marca 2013

The King


Potężny mężczyzna westchnął ciężko i odłożył przeczytany pergamin na rzeźbiony, dębowy stół. Ciężkim krokiem podszedł do lustra z polerowanego srebra i dokładnie się w nim przejrzał. Dworscy pochlebcy wciąż mu powtarzali, że prezentuje się niezwykle godnie. Taaak, godnie było odpowiednim słowem. Odpowiednim dla starca, którego jego oczy widziały w lustrze. Pomimo swego wieku wciąż górował wzrostem nad większością dworzan, a jego wyprostowana sylwetka nadal zdradzała niedźwiedzią siłę. Jednak ruchy nie były już tak elastyczne jak w czasach, gdy jako wędrujący rycerz przemierzał krainy starego świata, szaty były wyraźnie szersze w pasie a skronie i broda już nie przyprószone dystyngowaną siwizną lecz białe jak mleko. W lustrze widział starego człowieka, odwykłego od dni spędzanych w siodle z bronią w ręku, bardziej podobnego kupcowi czy dworskiemu miękkiemu urzędnikowi niż wojownika, postrach wrogów swego kraju. Znużony potarł twarz dłonią i odwrócił się do okna. 

Wiedział, że nie sprosta już swojej sławie na polu bitwy, nie zdobędzie nowych laurów aby je rzucić u stóp Pani. Wiedział też, że jego rycerze  nie będą chcieli po latach bezczynności, względnego pokoju i dobrobytu wyruszyć na wyprawę poza granice kraju jeżeli nie będzie im przewodził osobiście jak dawniej. Wiedział, że wróg tak potężny nie jest odległą groźbą i wszystkie dobre stworzenia muszą wspólnie stanąć do walki. Wiedział, że nie wróci z tej wojny żywy. Może tak będzie najlepiej. Może pora już odejść i pozwolić wykazać się młodym, a lepsza chwalebna śmierć na polu bitwy niż haniebna śmierć we własnym łożu jak jakiś podrzędny pisarzyna. Louen wezwał pokojowca.

 - Pierre, rozkarz aby stajenni przygotowali Beaquisa do wiosennego objazdu królestwa. Biorę ze sobą tylko oddział pegazów, i żadnych taborów. Wyruszamy za trzy dni. Przyślij też do mnie królewskiego skrybę z pieczęciami. Wieczorem przy wieczerzy niech się stawi komendant straży zamkowej, Hetman Koronny i Polny, oraz  Łowczy. I na trzewiki Pani, niech coś zrobią z paskami mojej zbroi, bo znów się skurczyły!




Oto dumny król Bretonni, Louen Leoncouer jak na razie dosiadający korka. Model bez zmian technicznych, zastanawiam się nad jakimiś flagami przy lancy ale nic się jeszcze nie skrystalizowało w głowie. Zdjęcia najlepsze jakie udało się wybrać :( Jestem dość zadowolona z błękitów i metalików, szczególnie, że moje stare farby się popsuły przez czas kiedy ich nie używałam i mam mocno ograniczoną paletę. I kiciuś na hełmie tez jest milusi. Miech bedzie do poprawy na samym końcu, po sklejeniu modelu, bo zawsze kończy się tym, że trzymam model za niego...










niedziela, 17 marca 2013

apdejt

Fireant domaga się regularnych raportów na temat tego, co się dzieje w ramach Malarskiej Aktywacji - no cóż, nie dzieje się zbyt wiele.  Model został posklejany i zaklajstrowane  szpary. Czekam ciągle na paczkę z farbami i chemią modelarską. Ćwiczę rzeźbienie futra - ciągle jeszcze mam nadzieję zrobić Hipciowi porządną grzywę i barding. Na króla położone bazowe kolory.


Stół wulkaniczny dostał pierwsza warstwę "podłoża" i utrwalacz.