wtorek, 9 marca 2010

Graham Masterton - Wizerunek Zła

Graham Masterton - Wizerunek Zła
Obraz pochodzi ze strony wydawnictwa REBIS

Zachęcona poprzednim tomem opowiadań, sięgnęłam po kolejną książkę Mastertona, również z półki horrorów. Niestety, tym razem się mocno rozczarowałam. Horror horrorowi nierówny, a pomimo, że lubię się bać i rozwiązywać zagadki, epatowanie krwią, robactwem i innymi obrzydlistwami działa na mnie raczej odstręczająco. Szczególnie jeżeli jeszcze muszę przymknąć oko na dziury w logice sztampowej fabuły.

Cóż, fabuła. Dwupoziomowa, a jakże. Czy słowa malarz-okultysta, portret rodzinny, nazwisko Grey, coś wam mówią? Ależ powinny. Magiczny obraz utrzymuje przy życiu rodzinkę z horroru długo po ich wyznaczonym czasie, starzejąc się zamiast nich. Poczucie nieśmiertelności i bezkarności, a może pakt z ciemnymi mocami skłaniają rodzinkę do zboczenia na ścieżkę okrucieństwa i rozpusty, aż w końcu okoliczni mieszkańcy orientują się w sytuacji i przepędzają towarzystwo zabierając obraz. Drugi łańcuch zdarzeń rozgrywa się we współczesnej Ameryce. Mamy serię okrutnych morderstw poprzez obdarcie ze skóry którym zajmuje się dzielny szeryf Jack, konesera obrazów próbującego w asyście pięknej kobiety rozwiązać zagadkę makabrycznej śmierci przyjaciela, obłąkanego inwalidę wywrzaskującego niezrozumiałe ostrzeżenia i domorosłe medium.

Niestety, groza sytuacji i opisów zdarzeń rozmywa się w zetknięciu z oczywistymi brakami logiki i nielogicznymi przeskokami fabuły. Nazwać tę książkę horrorem można jedynie w porównaniu z filmami klasy "13 w piątek" czy "Teksańska masakra piłą motorową". Główną rolę w tym przedstawieniu grają porozrzucane po lesie i w jeziorach obdarte ze skóry zwłoki, zmasakrowane koty i ciała pełne robaków. Od samego początku wiadomo kto jest sprawcą morderstw, lecz początkowo interesujący wątek śledztwa i prób zdobycia dowodów przeciw głównym antagonistom staje się nużący na dłuższą metę. Dochodzenie do motywu zbrodni i sprawcy przypomina geniusz Sherlocka Holmesa, który ze starego kapelusza potrafił odgadnąć cały życiorys posiadacza. Na dokładkę przemiana trzeźwo myślących realistów w postaci organizujące seanse spirytystyczne i udających się na wędrówkę dusz poza ciałami nie trafia do mnie.

Pomimo wszystkich tych braków książkę czyta się dość szybko i płynnie, język jest obrazowy, nie ma dłużyzn i przestojów fabuły. Boli tylko, że przy tak oczywistym temacie nie ma nawiązań do "Portretu Doriana Greya", pomimo że samo nazwisko Oscara Wilde'a pojawia się w książce kilkukrotnie w kontekście historycznym. Ogólnie, książka tylko dla ludzi o mocnych nerwach i niewrażliwym żołądku, i zdecydowanie nudzących się.

Ocena 4/10

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz